Myśleć pozytywnie, najważniejsze jest podejście . Musisz
uwierzyć ,że wszystko będzie ok.
Jak często słyszysz takie słowa ? Ostatnio pewnie często, bo
coraz więcej ludzi ma świadomość, że to co się dzieje na poziomie myśli ma
olbrzymi wpływ i podpisuję się pod tym
obiema rękami, ale wiem też, że to wcale nie jest takie proste nagle stać się
niepoprawnym optymistą i nie pójść w kierunku Robina Williamsa, kiedy uśmiech
jest jak kolejna warstwa makijażu nałożona na zaniedbaną skórę .
Ja bardzo nie lubię rozczarowań, stanowczo wolę być mile
zaskakiwana i dlatego dosyć długo wolałam kreślić w głowie te gorsze
scenariusze i oczekiwać happy endu. Mistrzowsko doprowadzałam sama siebie do łez
wyobrażając sobie różne „tragiczne„ historie
.
Może odziedziczyłam to po mojej ŚP babci , która była
niesamowitą pesymistką, uprawiała doskonałe czarnowidztwo .
„Babciu wychodzę za
mąż”
„Oj ,a czy Ty będziesz
szczęśliwa, to nigdy nie wiadomo co w człowieku siedzi?”
(na szczęście to
działa w dwie strony, więc mój przyszły mąż też nie wiedział co we mnie siedzi,
babci na wszelki wypadek za szybko mu nie przedstawiałam :) )
„Babciu zostaniesz
prababcią”
„O Boże ! To tyle
obowiązków , teraz dzieci tak chorują”
Babcia potrafiła perfekcyjnie odkrywać czarne strony
wszystkiego nawet tych najbardziej radosnych rzeczy. Babci można nie słuchać, albo szybko
sprowadzić rozmowę na inny bardziej
optymistyczny tor. A co z tym co dzieje się w naszej głowie, kiedy Twoje myśli uparcie
kreślą czarne scenariusze. Kiedy nie
wszystko układa się tak jak powinno, kiedy życie nie idzie zupełnie w tym kierunku w
którym chcesz ?
Co wtedy kiedy po 20 latach nieprzerwanych sukcesów
zawodowych, życiowych nagle Twoja praca już nią nie jest, a słowa „ z Twoim
doświadczeniem na pewno szybko sobie coś znajdziesz” po kilku miesiącach
przestają mieć sens. Kiedy Twoje awaryjne plany Bi C zupełnie nie działają. Kiedy
nagle słyszysz od lekarza, że Twoje
szanse na całkowite wyleczenie są pomiędzy 50 a 75 % i przez najbliższe 9
miesięcy czeka Cię trochę nieprzyjemnych rzeczy. Jest kilka sensownych powodów,
żeby okopać się w swoim nieszczęściu, nawet już nie potrzeba tworzyć
scenariuszy w głowie, bo już dostałaś główną rolę do zagrania. I wcale nie jest
tak, że nagle możesz się zamknąć w swoim pudełeczku nieszczęścia i jakoś z
większym lub mniejszy sukcesem przetrwać do końca. Nie ma tak dobrze, życie
wokół toczy się dalej, w tle Twojego nieszczęścia są dzieci, rodzina, ich
najbardziej oczywiste potrzeby, rachunki do zapłacenia. Nikt naprawdę nie
zaczyna Cię nagle nosić na rękach :)
Pozytywne myślenie jakoś nie działa , do głowy nieustannie pchają się myśli ”
co będzie jak….? „
„75% to nie jest 100% ..”
Idzie zwariować już na samym początku, to działa trochę tak jak tzw zły
dzień, budzisz się rano i masz dwa wyjścia
:
1.
Zostajesz w szlafroku, rozczochrana,
niepomalowana snujesz się po domu i z godziny na godzinę utwierdzasz się w
przekonaniu jaka jesteś nieszczęśliwa. Oczekujesz litości i współczucia od
wszystkich dookoła.
2.
Wstajesz, bierzesz przyjemny prysznic, ubierasz
coś w czym wyglądasz jak milion dolarów, malujesz się najlepiej jak potrafisz
i nawet z przyklejonym na początku uśmiechem patrzysz na siebie z dumą w
lustrze. Idziesz na spacer, może być
nawet do sklepu ale ruszasz się i zaczynasz tworzyć swoją energię .
Ja wybrałam tą drugą wersję , zawsze wybieram :). Moja skłonność do
tworzenia czarnych scenariuszy zamieniła się w słabość do czarnego humoru ,
potrafię żartować czasami ku przerażeniu najbliższych z wszystkiego. Czaruję,
zaklinam rzeczywistość ? Może trochę tak, ale przede wszystkim za co jestem
ogromnie wdzięczna sobie samej rok temu zaczęłam swoją przygodę z NLP , nauczyłam się pracować ze
swoją podświadomością, wyłączać swój uparcie aktywny świadomy umysł i zaglądać
w to co głęboko zakopane.
Nie afirmuje zadowolenia z życia przyklejonym uśmiechem i
słowami „ Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej” :) Zmieniam swój stan, ściągam szlafrok, biorę
prysznic, uśmiecham się nawet wtedy
kiedy mogłabym sobie z czystym sumieniem pozwolić na bycie obolałą mimozą i
działam na tyle na ile mogę.
Pamiętam swoją pierwszą chemię w szpitalu, kiedy organizm dostaje
takiego strzała, że i ja i on nie za bardzo wie co się dzieje . Czerwona
trucizna godzina po godzinie powoduje coraz inne objawy, dosłownie łamie Cię w
pół. I znowu mam dwa wyjścia „ na mimozę” pogłębiać stan swojego bólu , albo
na „ prysznic” złamać i zmienić ten stan. Usiadłam „przeniosłam „ się w
zupełnie inne miejsce i zamieniłam „ czerwoną truciznę” na zabieg Spa ratujący
życie :) a
nawet ta chwila w wyobraźni kiedy przenosisz się z ponurego szpitala w jakieś
całkiem przyjemne dla Ciebie miejsce działa cuda.
To trochę jak z sexem :)
Czy zawsze kiedy kochasz się ze swoim partnerem jesteś wystrojona, wymalowana i
taka glamour …pewnie nie, to zwróć uwagę jak będziesz się czuła kiedy zaczniesz
myśleć o tym jak wyglądasz, gwarantuję, że kiepsko . A zamknij wtedy na chwilę oczy i wyobraź sobie
siebie w najpiękniejszej wersji (może być Belluci:)) przenieś się w inny świat, uwierz mi …skorzystają
dwie strony .
Tak samo na co dzień, zmyj problemy. Przenieś się chociaż na chwilę do innego świata,
wyobraźnią , rozmową , dobrą kawą , czymkolwiek co lubisz. Przebiegnij kawałek,
poskacz. Zacznij tworzyć wokół siebie energię, to w Twojej głowie jest Twoje
życie , naucz się nim sterować .Wyjdź ze swojej skorupki. Szukaj ludzi którzy coś są w stanie wnieść w
Twoje ,życie .
Nie zawsze dostajesz same miłe niespodzianki od życia, ale
to Ty możesz im nadać znaczenie takie jak tylko chcesz. Człowiek, który nauczył
mnie pracy z własnym umysłem dał mi dwie
ważne lekcje.
Pierwsza lekcja to uświadomienie sobie, że to ja kreuję rzeczywistość, która mnie otacza. Dzisiaj wiem, że ograniczenia są tylko w mojej głowie, w każdym nawet najtrudniejszym przypadku, mogę sobie szybko z nimi poradzić.
Druga lekcja to maksyma CARPE VITAE-
chwytaj życie.
Życie napisało mi scenariusz i niezależnie od co będzie na
końcu żyję tu i teraz i nie mam czasu na przerwy.
Jeżeli masz ochotę dostać coś więcej napisz :
poprostukobieta2@gmail.com
dołącz do mnie na FB
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz